Kategoria: Bez kategorii

  • Delta ważona betą: Jedna liczba, która ma znaczenie w zarządzaniu ryzykiem

    Delta ważona betą: Jedna liczba, która ma znaczenie w zarządzaniu ryzykiem

    Każdy doświadczony inwestor zna deltę. To jeden z podstawowych współczynników greckich, który mówi, jak wrażliwa jest pozycja na zmianę ceny instrumentu bazowego. Delta na poziomie +50 oznacza, że wzrost kursu akcji o 1 zł dodaje 50 zł do wartości twojej pozycji. Delta na poziomie -50 oznacza sytuację odwrotną: zyskujesz, gdy kurs spada, a tracisz, gdy rośnie.

    Delta działa świetnie, gdy handlujesz pojedynczą pozycją. Patrzysz na liczbę i natychmiast wiesz, jaką masz ekspozycję kierunkową. Kiedy jednak zarządzasz zdywersyfikowanym portfelem, który składa się z wielu akcji, ETF‑ów czy różnych strategii opcyjnych, sama delta potrafi być myląca. Dwie pozycje mogą się idealnie znosić w ujęciu surowej delty, a mimo to mocno eksponować twój portfel na ruchy całego rynku.

    Brakującym ogniwem jest beta. Beta mierzy, jak bardzo dana spółka porusza się względem rynku — najczęściej względem S&P 500. Beta równa 1 oznacza, że kurs porusza się zwykle zgodnie z rynkiem. Powyżej 1 — porusza się bardziej dynamicznie, poniżej 1 — spokojniej, a beta ujemna znaczy, że często porusza się w przeciwnym kierunku. Połączenie delty z betą pozwala zobaczyć rzeczywiste ryzyko rynkowe twojego portfela.

    Dlaczego sama delta wprowadza w błąd

    Surowa delta ocenia każdą pozycję w oderwaniu od tego, jak dana spółka zachowuje się względem rynku. Dla surowej delty nie ma znaczenia, czy trzymasz spółkę technologiczną o wysokiej zmienności, czy spokojną spółkę dywidendową. Delta +50 w obu przypadkach jest traktowana tak samo.

    Tu zaczynają się kłopoty. Możesz mieć długą pozycję w spółce technologicznej o wysokiej becie i krótką pozycję w spółce użyteczności publicznej o niskiej becie, a twoja delta netto będzie bliska zeru. Na pierwszy rzut oka twój portfel wydaje się neutralny. W rzeczywistości jednak spółka technologiczna będzie dużo mocniej poruszać się wraz z rynkiem, podczas gdy spółka „utility” ledwie zareaguje. Jeśli S&P 500 się osunie, strata na technologii z łatwością przewyższy zysk na spółce użyteczności publicznej — a twoje P&L zachowa się tak, jakbyś cały czas miał długą pozycję na rynek.

    Jak działa delta ważona betą

    Delta ważona betą rozwiązuje ten problem, zamieniając każdą pozycję na wspólną miarę: ekwiwalent delty SPY. Zaczynasz od surowej delty, korygujesz ją betą danej spółki i wyrażasz wynik tak, jakby pozycja była na SPY.

    Dzięki temu twoje opcje call na Teslę, puty na Coca‑Colę i jednostki ETF‑ie regionalnych banków stają się możliwe do porównania. Gdy wszystko jest przeliczone na ekwiwalentną deltę SPY, natychmiast widzisz swoją rzeczywistą, łączną ekspozycję rynkową.

    Wyobraź sobie, że masz długą pozycję w ETF‑ie technologicznym (QQQ) z surową deltą +50 i betą 1,6 oraz krótką pozycję w ETF‑ie spółek użyteczności publicznej (XLU) z surową deltą -50 i betą 0,3. Surowa delta mówi, że porfel jest perfekcyjnie neutralny, ponieważ te liczby się zerują.

    Po przeważeniu betą pozycja na technologii staje się jednak +80 delt SPY, podczas gdy „utility” kompensuje jedynie -15. W efekcie masz +65 delt SPY, nawet jeśli nie zdawałeś sobie z tego sprawy. Twojemu portfelowi daleko do neutralności, Masz ukrytą ekspozycję na rynek, która może zaboleć, gdy SPY spadnie.

    [TABELA]

    Surowa delta pokazuje „0” i wygląda na neutralność, ale delta ważona betą ujawnia bias +65 delt SPY, co oznacza, że portfel będzie zachowywał się tak, jakbyś był długi na 65 akcjach SPY.

    β ważona deltą w zarządzaniu ryzykiem

    Kiedy zarządzam portfelem, delta ważona betą to mój codzienny punkt kontrolny. Jeśli widzę +400, wiem, że jestem efektywnie w długiej pozycji, będącej odpowiednikiem 400 jednostek SPY. Jeśli nie chcę takiej ekspozycji, mogę sprzedać jednostki SPY, użyć opcji albo zająć krótką pozycję na kontraktach terminowych, np. E‑mini (500 delt na kontrakt) lub Micro E‑mini (50 delt na kontrakt). Jeśli moje ustawienie jest zbyt „short”, kupuję deltę SPY, by przywrócić portfel do neutralności. Ta liczba dokładnie mówi mi, jakie jest moje pozycjonowanie względem rynku.

    Do precyzyjniejszych poprawek wykorzystuję kontrakty Micro E‑mini S&P 500 (/MES), w których 1 kontrakt odpowiada mniej więcej 50 deltom SPY. Zasada działa też w drugą stronę: jeżeli mam zbyt ujemną ekspozycję, mogę ją korygować przez zakup delty SPY — poprzez akcje, opcje call lub długie pozycje w kontraktach. Piękno tego podejścia polega na braku zgadywania: delta ważona betą daje precyzyjny, „dolarowy” obraz mojej rynkowej ekspozycji, więc każdy hedge i każda transakcja są celowane i intencjonalne.

    Dlaczego neutralność jest kluczowa

    Chyba każdy osiągający w długim terminie sukces inwestor opcyjny, jakiego poznałem — od indywidualnych po dużych animatorów rynku — utrzymuje swój portfel blisko neutralności przez większość czasu. Neutralność zdejmuje presję „obstawiania kierunku” i przenosi uwagę tam, gdzie leży prawdziwa przewaga: na prawdopodobieństwie, zmienności i upływie czasu (theta). Bez zgadywania, gdzie jutro zamknie się S&P 500.

    Neutralne ustawienie ułatwia też dywersyfikację. Gdy nie przechylasz się wyraźnie „long” ani „short”, możesz budować rzeczywiście nieskorelowane pozycje, bez niezamierzonego dodawania ryzyka rynkowego. Zarządzanie portfelem staje się mechaniczne: „dokręcasz”, gdy delta ważona betą mówi, żeby dokręcić — a nie wtedy, gdy strach lub FOMO popycha cię do transakcji.

    Neutralność nie jest jednak magiczną pigułką i utrzymywanie β‑delty blisko zera nie czyni twojego portfela wolnym od ryzyka. Rynek nie zastyga przez noc tylko dlatego, że zamknąłeś dzień „na płasko”. Możesz zakończyć sesję neutralnie na Google i NVIDII, by rano obudzić się „short” na Google i „long” na NVIDII po ruchach posesyjnych. Przeskok poza oczekiwany zakres potrafi w jednej chwili odwrócić deltę, zmuszając do rolowania opcji, dostosowań i bardziej aktywnego równoważenia.

    Plusem jest to, że zarządzanie tym wyzwaniem bardzo się opłaca. Neutralność działa najlepiej, gdy rynek porusza się w ograniczonym zakresie, wracając do średnich, ale nawet w bardziej zmiennych warunkach nadaje strukturę. A w świecie, w którym rynek z dnia na dzień bywa losowy i nieprzewidywalny, taka struktura ułatwia dyscyplinę i pozwala pozostać w grze wystarczająco długo, by twoja przewaga mogła się zmaterializować.

    Podsumowanie

    Jeśli nie śledzisz delty ważonej betą, działasz po omacku względem swojej faktycznej ekspozycji rynkowej. Surowa delta może sugerować równowagę, podczas gdy w rzeczywistości podejmujesz duży zakład kierunkowy. Delta ważona betą kondensuje wszystkie Twoje pozycje — w różnych instrumentach, sektorach i strategiach — do jednej, standaryzowanej liczby, która mówi dokładnie, na ile efektywnie jesteś „long” lub „short” względem szerokiego rynku.

    Gdy zaczniesz ją monitorować, wszystko się nabiera ostrości. Hedging staje się precyzyjny zamiast intuicyjny, wielkość pozycji dobierasz mądrzej, bo rozumiesz, jak każda transakcja zmienia ustawienie twojego portfela, a dni „przypadkowego longa” czy „przypadkowego shorta” znikają. To jedno z najprostszych narzędzi, jakie możesz dodać do swoich codziennych rytuałów inwestycyjnych. I jedno z najbardziej efektywnych, jeśli chodzi o trzymanie ryzyka w ryzach.

  • Poleciałem do Omaha – Jak naprawdę wygląda weekend z Warrenem Buffettem

    To było marzenie, które nosiłem w sobie od dzieciństwa. Zobaczyć na żywo Warrena Buffetta w jego naturalnym środowisku – w Omaha, podczas corocznego spotkania akcjonariuszy Berkshire Hathaway. W tym roku wreszcie się zdecydowałem.

    Nie była to łatwa decyzja. Lot do Nebraski z Polski to logistyczne wyzwanie, koszty nie są małe, a cała podróż zajmuje kilka dni. Ale jeśli nie teraz, to kiedy? Warren ma już 94 lata. Coraz częściej powtarzało się pytanie, ile jeszcze razy wyjdzie na scenę w CHI Health Center. To może być moja ostatnia okazja, by zobaczyć go na żywo.

    Dlatego ten wyjazd od początku miał dla mnie wymiar symboliczny. Nie chodziło tylko o uczestnictwo w zjeździe akcjonariuszy. Chciałem poczuć poczuć ten słynny klimat „Woodstocku kapitalizmu” i osobiście dotknąć kawałka historii.

    Od Miami do Nebraski

    Omaha nie jest dużym miastem, z liczbą mieszkańców zbliżoną do Gdańska. Nie ma tam bezpośrednich lotów z Polski, więc konieczna jest co najmniej jedna, a w praktyce zwykle więcej przesiadek.

    Moja trasa nie była najkrótsza. Najpierw poleciałem do Miami, żeby złapać chwilę wytchnienia nad oceanem. To miasto żyje w innym rytmie: głośno, kolorowo, szybko. A potem przesiadka w St. Louis i nagle znalazłem się w Omaha – spokojnym mieście w Nebrasce, gdzie życie płynie powoli, ale raz w roku całe staje na głowie.

    Kontrast był niesamowity. Miami to latynoska energia, plaża, upał, a Omaha – chłodne noce, ciche uliczki i hotele, które w ten weekend wypełniają inwestorzy z całego świata. W drodze powrotnej (pociągiem) spędziłem kilka dni w Chicago i szczerze polecam połączyć Omaha z innymi amerykańskimi miastami, żeby poczuć różne oblicza USA.

    Trzeba pamiętać, że Omaha w ten weekend jest kompletnie zapchana. Oficjalnie mówi się o 30–40 tysiącach gości, więc restauracje i hotele trzeba rezerwować z dużym wyprzedzeniem. Ceny noclegów w Omaha idą w górę o kilkaset procent. Nawet lotnisko i taksówki są przeciążone – dla miasta tej wielkości to wydarzenie roku.

    Poranek pod CHI Health Center

    Wiedziałem, że miejscówki są na zasadzie „kto pierwszy, ten lepszy”. Dlatego pod kompleksem CHI Health Center stanąłem już o szóstej rano. A tam… kolejka ciągnąca się przez kilkaset metrów. Ludzie z kawą w termosach, krzesełkami turystycznymi i kanapkami w plecakach – klimat bardziej jak przed koncertem niż przed zebraniem akcjonariuszy. Ale atmosfera była wyjątkowa. Podobno najbardziej zagorzali akcjonariusze ustawiali się w kolejce już o drugiej w nocy.

    [zdjęcie]

    Kiedy drzwi otwarto o siódmej, tłum ruszył do środka. W ciągu kilkunastu minut ogromna hala wypełniła się po brzegi. Oficjalnie mówiło się o 19 tysiącach uczestników, co było czuć w każdym kącie.

    Otwarcie – bez filmu, ale z wielkimi gośćmi

    Gdy Warren wyszedł na scenę, hala eksplodowała oklaskami. Tradycją poprzednich lat był film otwierający. W tym roku organizatorzy z niego zrezygnowali. Zamiast tego Buffett przedstawił gości, i to w jakim stylu. Na sali siedział Tim Cook, CEO Apple. Buffett skwitował to jednym zdaniem, które wywołało gromką owację: „Tim Cook zrobił dla Berkshire więcej pieniędzy niż ja sam”. Obok Cooka – Bill Gates, Hillary Clinton i inni znani goście.

    Wtedy naprawdę poczułem, że siedzę w miejscu, gdzie historia dzieje się na moich oczach.

    Chwile, które zapamiętam

    Sesja pytań i odpowiedzi trwała kilka godzin. Buffett, mimo wieku, był w świetnej formie – z humorem, ale i powagą tam, gdzie trzeba.

    Najmocniejsze cytaty?

    • O AI: „To jak prąd elektryczny – wszyscy będą go używać, ale nie każdy na tym zarobi”. A chwilę później dołożył coś, co natychmiast obiegło wszystkie serwisy: że nie zamieniłby wszystkiego, co AI kiedykolwiek wyprodukuje, na Ajita – swojego wiceprzewodniczącego odpowiedzialnego za ubezpieczenia. Owacja była natychmiastowa.
    • O Japonii: Berkshire nie sprzeda swoich udziałów w pięciu największych spółkach handlowych „przez dekady”. To był mocny sygnał długoterminowego myślenia.
    • O codziennej rutynie: „Codziennie rano wstaję, żeby się czegoś nauczyć. A jem śniadanie jak siedmiolatek – Coca-Cola i McMuffin.” Cała sala wybuchła śmiechem.
    • O ryzyku klimatycznym: już całkiem poważnie – że to właśnie zmiany klimatu, a nie stopy procentowe, mogą być największym wyzwaniem dla Berkshire w kolejnych latach.

    Obok Buffetta siedział Greg Abel. Było jasne, że to nie jest już tylko „teoretyczny następca”. W drugiej części to on odpowiadał na sporą część pytań. I wtedy padło to, na co wszyscy czekali: Buffett ogłosił, że z końcem 2025 roku ustąpi z funkcji CEO. Ster Berkshire przejmuje Greg Abel. Sam Buffett zostaje jako przewodniczący i podkreślił, że nie sprzeda ani jednej akcji.

    Owacja trwała dłużej niż jakikolwiek inny fragment tego dnia. Miałem wrażenie, że uczestniczę w zamknięciu całej epoki.

    Hala wystawiennicza

    Drugim sercem całego wydarzenia jest ogromna hala wystawiennicza, która pełni rolę żywego katalogu Berkshire. To właśnie tu spółki należące do konglomeratu wystawiają swoje produkty i usługi – akcjonariusze mogą nie tylko je kupić, ale też „dotknąć” biznesów, które współposiadają razem z Buffettem. To w pewnym sensie wizualizacja słynnego „kupowania biznesów, a nie akcji”.

    Najdłuższe kolejki tradycyjnie ustawiają się do See’s Candies, kultowych czekolad, które Buffett kupił w latach 70. Dziś marka wciąż jest rentowna, a pudełka słodyczy rozchodzą się błyskawicznie. Podobnie z Brooks Running, firmą obuwniczą, której Buffett jest ambasadorem. Co roku na AGM wypuszczają limitowaną kolekcję butów z logo Omaha. W tym roku hitem były maskotki Squishmallows od Jazwares z podobizną Buffetta i Mungera.

    Stoisko NetJets (największego operatora prywatnych odrzutowców na świecie) pozwalało zajrzeć do makiety kabiny i porozmawiać z pilotami. Obok można było kupić ubezpieczenie od GEICO, zobaczyć ofertę Pilot Flying J, a nawet wziąć udział w loterii u Fruit of the Loom.

    Ale to dopiero początek. W niedzielę Borsheims otwiera swój sklep jubilerski wyłącznie dla akcjonariuszy, z ogromnymi zniżkami i limitowanymi kolekcjami. Nebraska Furniture Mart, największy sklep meblowy w USA, organizuje specjalne wydarzenia dla udziałowców. A jeszcze wcześniej, rano, odbywa się bieg Brooks „Invest in Yourself 5K”, w którym startują tysiące osób w koszulkach z logiem Berkshire.

    To wszystko sprawia, że Omaha w ten weekend naprawdę żyje tylko jednym tematem.

    Moje refleksje

    Patrząc na Buffetta na scenie, miałem w głowie prostą myśl: wszyscy mówią o nim jako o „value investorze”, a przecież to także jeden z największych wystawców opcji w historii. Sprzedawał miliardowe puty w czasach, gdy inni bali się nawet dotknąć indeksów. W gruncie rzeczy robił to samo, co my na mniejszą skalę: inkasował premię, ufał, że świat się nie zawali, i pozwalał, by czas pracował na jego korzyść.

    Ta podróż nie zmieniła mojego podejścia do inwestowania. Nadal koncentruję się na krótszych horyzontach, pilnuję delty i szukam asymetrii, ale przypomniała mi coś, co łatwo zgubić w codziennym szumie: że czasem największą pozycją jest cierpliwość i gotowość do ruchu. Ostatecznie wszyscy gramy w tę samą grę.

  • Jak Warren Buffett używa opcji – nieznana strategia największego wystawcy kontraktów opcyjnych

    Jak Warren Buffett używa opcji – nieznana strategia największego wystawcy kontraktów opcyjnych

    Warren Buffett znany jest jako król inwestowania w wartość – szuka spółek z trwałą przewagą konkurencyjną i kupuje je wtedy, gdy są atrakcyjnie wycenione. Ale mało kto wie, że „Wyrocznia z Omaha” z powodzeniem wykorzystuje również… opcje. I robi to w sposób całkowicie spójny ze swoją filozofią: bez spekulacji, bez dźwigni, za to z chłodną kalkulacją i przemyślanym zarządzaniem ryzykiem. Jego podejście pokazuje, że opcje mogą być nie tylko narzędziem spekulacji, ale też potężnym sposobem na zwiększenie zysków i lepsze wykorzystanie gotówki. Nawet dla bardzo konserwatywnych inwestorów!

    Sprzedaż opcji put, aby nabyć akcje z dyskontem

    Jedną z ulubionych strategii Buffetta jest wystawianie opcji put zabezpieczonych gotówką (cash-secured puts). To bardzo prosta koncepcja: Buffett wybiera akcje, które i tak chciałby posiadać, ale czeka na lepszą cenę. Zamiast wystawiać zlecenie kupna – sprzedaje put z poziomem strike, który mu odpowiada. Jeśli kurs spadnie – kupuje po atrakcyjnej cenie. Jeśli nie – zatrzymuje premię jako czysty zysk.

    Klasyczny przykład? Coca-Cola w 1993 roku. Akcje kosztowały wtedy około 40 dolarów, ale Buffett uznał, że 35 to bardziej rozsądna cena. Zamiast kupować od razu, sprzedał opcje put ze ceną wykonania 35 i zainkasował 7,5 miliona dolarów premii. Efekt? Zarobił, czekając cierpliwie na spadki, które… wcale nie musiały przyjść.

    Buffettowi nie chodzi o żadne „obstawianie kierunku”. To metoda na zakupy z dyskontem. Z góry określony poziom wejścia, znany zysk (premia) i brak pośpiechu. Esencja strategii defensywnej.

    Odważny ruch w czasie kryzysu 2008

    Mało który inwestor miał tyle odwagi, co Buffett podczas globalnego kryzysu finansowego. W szczycie paniki zaczął sprzedawać długoterminowe puty na całe indeksy giełdowe. S&P 500, FTSE 100, Euro Stoxx 50, Nikkei 225. Wszystko z terminami wygaśnięcia sięgającymi nawet 2028 roku, czyli 20 lat później. Dzięki temu Berkshire Hathaway otrzymało natychmiast 4,5 miliarda dolarów premii do dyspozycji.

    W swoim liście do akcjonariuszy z 2007 roku Buffett wyjaśniał:

    Druga kategoria kontraktów dotyczy różnych opcji put, które sprzedaliśmy na cztery indeksy giełdowe (…). Opcje te miały pierwotne okresy ważności wynoszące 15 lub 20 lat i były wystawione na poziomach odpowiadających ówczesnym cenom rynkowym. Otrzymaliśmy z tytułu tych kontraktów 4,5 miliarda dolarów premii. Ostateczna wartość tych opcji będzie zależeć od przyszłych poziomów indeksów, z których niektóre są spoza USA. Uważam, że te kontrakty, jako całość, przyniosą zysk, a dodatkowo uzyskamy znaczące dochody z reinwestowania premii, którymi będziemy dysponować przez cały 15- lub 20-letni okres.

    W 2008 roku, gdy rynki gwałtownie spadły, zobowiązania wynikające z tych opcji wzrosły, co wywołało niepokój. Ale Buffett pozostał spokojny:

    Nasze kontrakty opcyjne typu put opiewają łącznie na kwotę 37,1 miliarda dolarów (wg bieżących kursów walutowych) i dotyczą czterech głównych indeksów: S&P 500 w Stanach Zjednoczonych, FTSE 100 w Wielkiej Brytanii, Euro Stoxx 50 w Europie oraz Nikkei 225 w Japonii. Pierwszy z tych kontraktów wygasa 9 września 2019 roku, a ostatni 24 stycznia 2028 roku. Otrzymaliśmy z góry 4,9 miliarda dolarów premii – środki te zostały przez nas zainwestowane. My natomiast nie zapłaciliśmy nic, ponieważ wszystkie daty wygaśnięcia są odległe w czasie. Niemniej jednak, zastosowaliśmy metodę wyceny Blacka-Scholesa, aby na koniec roku ująć zobowiązanie w wysokości 10 miliardów dolarów – kwota ta będzie aktualizowana przy każdym dniu sprawozdawczym.

    Buffett podkreślał, że ostateczny wynik tych kontraktów zależy wyłącznie od poziomu indeksów w dniu wygaśnięcia, a nie od ich wahań w międzyczasie. Wyjaśniał:

    Jeden aspekt naszych kontraktów bywa czasem źle rozumiany: abyśmy stracili całe 37,1 miliarda dolarów, które są narażone na ryzyko, wszystkie akcje wchodzące w skład tych czterech indeksów musiałyby spaść do zera – i to dokładnie w dniach wygaśnięcia poszczególnych opcji.

    Innymi słowy: nawet jeśli rynki tąpną, Buffett ma czas, cierpliwość i środki, by spokojnie poczekać. A w międzyczasie zarabia na reinwestowaniu zainkasowanej premii.

    Zmienność jako szansa

    Warren Buffett nie obawia się zmienności – dla niego to szansa na podejmowanie mądrych decyzji inwestycyjnych. Jego strategia najlepiej działa właśnie w niespokojnych czasach. W liście do akcjonariuszy z 2008 roku tak opisał swoje podejście do spadków na rynku:

    Cieszą nas takie spadki cen, o ile mamy środki, by zwiększyć nasze pozycje. Dawno temu Ben Graham nauczył mnie, że „Cena jest tym, co płacisz; wartość jest tym, co dostajesz”. Niezależnie od tego, czy mówimy o skarpetkach, czy o akcjach – lubię kupować jakościowy towar, gdy jest przeceniony.

    Co więcej, gdy rośnie zmienność na rynku, rosną też premie opcyjne, a to oznacza wyższe wpływy z tytułu wystawiania opcji. Premia trafia na konto od razu i daje elastyczność: można ją dalej zainwestować, czekając spokojnie na rozwój sytuacji.

    Buffett doskonale rozumie, że zmienność to nie wróg, tylko sprzymierzeniec. Gdy większość inwestorów wpada w panikę podczas rynkowych spadków, on wykorzystuje strach, kupując świetne spółki po obniżonych cenach albo wystawiając wyjątkowo dochodowe opcje. Ta cierpliwa, zdyscyplinowana postawa sprawia, że zmienność staje się narzędziem do budowania majątku.

    Zarządzanie ryzykiem dzięki rezerwom gotówkowym

    Jednym z powodów, dla których Warren Buffett może z pełnym spokojem sprzedawać opcje put, jest to, że Berkshire Hathaway zawsze dysponuje ogromnymi rezerwami gotówki. Ta siła finansowa pozwala mu w każdej chwili wywiązać się ze zobowiązań, bez ryzyka problemów z płynnością. Dla porównania: wielu inwestorów indywidualnych, którzy sprzedają opcje bez pokrycia w gotówce, może łatwo wpaść w kłopoty. Zwłaszcza podczas nagłego załamania rynku, wtedy margin call potrafi być bezlitosny.

    Konserwatywne podejście do instrumentów pochodnych

    Podejście Buffetta do instrumentów pochodnych (w tym opcji) wynika bezpośrednio z jego ostrożnej, długoterminowej filozofii inwestycyjnej. Sprzedaje puty wyłącznie na spółki lub indeksy, które bardzo dobrze zna i które uważa za uczciwie wycenione. W przeciwieństwie do spekulantów, Buffett nigdy nie podejmuje decyzji, jeśli szanse nie są zdecydowanie po jego stronie.

    Już w 2002 roku publicznie ostrzegał przed złożonością instrumentów pochodnych, nazywając je „finansową bronią masowego rażenia”, właśnie ze względu na ich potencjalne ryzyko systemowe i trudność w zarządzaniu. Ale jednocześnie, w liście do akcjonariuszy z 2008 roku, dodał istotne zastrzeżenie: „Jeśli stracimy na naszych instrumentach pochodnych, to będzie moja wina”.

    To zdanie mówi więcej o jego podejściu niż jakakolwiek analiza. Buffett traktuje instrumenty pochodne z należytą powagą. W jego rękach są to narzędzia, które mają służyć długoterminowym celom, a nie krótkotrwałym spekulacjom. Każda decyzja opiera się na analizie i zrozumieniu ryzyka.

    Czego inwestorzy mogą się nauczyć od Buffetta?

    1. Wystawiaj opcje zamiast nimi spekulować. Sprzedaż putów-ów to strategia z dodatnim oczekiwanym wynikiem. Kupowanie opcji to gra o niskie prawdopodobieństwo.
    2. Używaj opcji jako narzędzia, nie celu. Opcje powinny być dodatkiem do twojej strategii inwestycyjnej, a nie sposobem na spekulację.
    3. Zawsze miej rezerwę gotówki. Nie ryzykuj więcej, niż jesteś gotów zapłacić. Ograniczaj wielkość pozycji. Brak płynności zniszczył już niejednego tradera.
    4. Myśl długoterminowo. LEAP-y i opcje z dalekim terminem wygaśnięcia to doskonałe narzędzie dla cierpliwych inwestorów.

    Wniosek: opcje jako narzędzie dodające wartości

    Warren Buffett udowadnia, że opcje nie są przeznaczone tylko dla traderów i spekulantów. W rękach cierpliwego, rozsądnego inwestora mogą być świetnym dodatkiem do portfela. Wystawianie putów-ów zabezpieczonych gotówką pozwala kupować świetne spółki z rabatem i jednocześnie zarabiać na czekaniu. Jak sam powiedział: „Ryzyko pochodzi z niewiedzy o tym, co się robi”. Buffett wie dokładnie, co robi. I właśnie dlatego jego podejście do opcji może być inspiracją dla każdego, kto myśli o rynku poważnie i długoterminowo.

  • Jak inwestować w amerykańskie ETF-y z Polski? Moje sprawdzone sposoby

    Jak inwestować w amerykańskie ETF-y z Polski? Moje sprawdzone sposoby

    Jeśli mieszkasz w Polsce i chcesz inwestować w ETF-y notowane w USA, prędzej czy później natkniesz się na barierę: twoja europejska platforma brokerska może nie pozwalać ci na zakup takich funduszy jak SPY, QQQ, TLT, VOO czy popularne ETF-y dywidendowe typu JEPI. Winne są przepisy unijne, które od 2018 roku zakazują sprzedaży amerykańskich ETF-ów inwestorom detalicznym w UE, chyba że spełniają one wymogi tzw. dyrektywy UCITS.

    Od 2018 roku inwestorzy detaliczni w Unii Europejskiej mają utrudniony dostęp do amerykańskich ETF-ów. Przyczyną jest rozporządzenie PRIIPs, które zobowiązuje fundusze oferowane w UE do udostępniania dokumentu KID (Key Information Document). Większość funduszy notowanych w USA tego dokumentu nie posiada, a co za tym idzie – brokerzy nie mogą ich oferować klientom detalicznym z UE.

    Brzmi absurdalnie? Zgadza się. Z jednej strony UE tłumaczy to ochroną inwestorów, z drugiej – odcina ich od najbardziej płynnych, tanich i efektywnych funduszy świata. Ale to nie znaczy, że jesteśmy bez szans. Pokażę ci kilka sprawdzonych i legalnych sposobów na inwestowanie w ETF-y z USA, z których sam korzystam. Omówię nie tylko luki regulacyjne, ale także kwestie podatkowe, ryzyka, alternatywy w Europie oraz to, co realnie da się zrobić z terytorium Polski.

    Dlaczego inwestować w ETF-y notowane w USA?

    Amerykański rynek ETF to największy i najbardziej rozwinięty rynek funduszy pasywnych na świecie. Znajdziesz tam setki ETF-ów na różne sektory gospodarki, tematyczne, dywidendowe, REIT-y, fundusze typu covered call (np. JEPI), obligacyjne i lewarowane. Mają one zazwyczaj niższe opłaty (TER), większą płynność i lepszy tracking error niż ich europejskie odpowiedniki. Dodatkowo, niektóre strategie (np. fundusze opcyjne, tematyczne typu ARKK) są po prostu niedostępne w wersji UCITS.

    Najprostsze rozwiązanie: fundusze ETF typu UCITS

    Zanim zaczniemy kombinować, warto zadać sobie pytanie: czy naprawdę potrzebujesz ETF-a notowanego w USA? W Europie możesz legalnie kupić fundusze typu UCITS, które odwzorowują te same indeksy. Przykłady:

    • Zamiast SPY lub VOO: iShares Core S&P 500 UCITS ETF (CSP1, Acc)
    • Zamiast QQQ: Invesco EQQQ NASDAQ-100 UCITS ETF (EQQQ)
    • Zamiast TLT: iShares $ Treasury Bond 20+yr UCITS ETF (IBGL)

    Fundusze UCITS mają dokument KID i mogą być oferowane bez przeszkód klientom z UE. Dostępne są u polskich brokerów (XTB, mBank, BOŚ, DM BPS) i często notowane bez prowizji na GPW lub giełdzie niemieckiej Xetra.

    Oczywiście mają swoje ograniczenia: często są to wersje akumulujące (brak dywidend), nie zawsze mają wysoką płynność, a wybór strategii aktywnych czy opcyjnych jest ograniczony. Ale dla większości inwestorów może to wystarczyć.

    Status klienta profesjonalnego (MiFID II)

    Jeśli chcesz jednak mieć dostęp do oryginalnych ETF-ów z USA, najbardziej bezpośrednim legalnym obejściem przepisów jest uzyskanie statusu klienta profesjonalnego.

    Broker (np. Interactive Brokers, Lynx, Exante) może przyznać ci taki status, jeśli spełnisz 2 z 3 warunków:

    1. Zrealizowałeś co najmniej 10 transakcji kwartalnie przez ostatni rok (na dowolnych instrumentach).
    2. Twój portfel inwestycyjny przekracza 500 000 EUR.
    3. Masz przynajmniej rok doświadczenia zawodowego w finansach (np. analityk, doradca).

    Dodatkowo musisz złożyć pisemny wniosek i przejść ocenę wiedzy. W zamian zyskujesz pełny dostęp do funduszy ETF z USA, ale rezygnujesz z części ochrony przysługującej klientom detalicznym. To rozwiązanie polecam inwestorom z większym kapitałem i aktywnym podejściem do rynku.

    Broker zagraniczny spoza UE

    Kolejna możliwość to założenie konta u brokera spoza Unii Europejskiej, którego nie obowiązuje rozporządzenie PRIIPs. Przykłady to Tastytrade, Exante lub DIF Broker.

    W praktyce możesz tam kupić ETF-y z USA bez kombinacji z opcjami czy statusem klienta profesjonalnego. Minusem są jednak:

    • brak polskojęzycznej obsługi,
    • konieczność samodzielnego rozliczania podatków w Polsce,
    • brak gwarancji KNF ani UE (choć np. SIPC chroni do $500k).

    To rozwiązanie sprawdzi się dla inwestorów świadomych i samodzielnych.

    Sprytniejszy sposób: wykorzystanie opcji

    Tu przechodzimy do strategii, z której sam najczęściej korzystam. Chodzi o wykorzystanie instrumentów pochodnych do przejęcia amerykańskiego ETF-a mimo formalnego zakazu jego sprzedaży w UE.

    Jak to możliwe? Regulacje unijne nie zabraniają handlu opcjami na ETF-y notowane w USA. Możesz więc legalnie kupić lub sprzedać opcje na SPY, QQQ, TLT, VOO czy JEPI, o ile twój broker daje dostęp do rynku opcji USA (np. Interactive Brokers).

    Podstawowa strategia, której używam to sprzedaż opcji put in-the-money zabezpieczonej gotówką. Jeśli opcja zostanie wykonana, zostaniesz „przymuszony” do zakupu ETF-a po cenie wykonania, ale z dodatkową premią. Przykład:

    • ETF SPY kosztuje 400 dolarów.
    • Sprzedaję opcję put z ceną wykonania 410 USD, która wygasa jutro.
    • Otrzymujesz 1100$ premii (11 x 100 akcji).
    • Gdy opcja zostanie wykonana – kupuję SPY po 410 USD, ale z premią 1 100 USD w kieszeni, mój efektywny koszt to 399 USD.

    Jeśli SPY wzrośnie powyżej 410$, nikt nie wykona opcji, a ty zachowujesz premię i możesz powtórzyć cały zabieg.

    To metoda, która pozwala uzyskać ekspozycję na ETF-y amerykańskie, mimo unijnych ograniczeń, obniżyć średni koszt zakupu lub po prostu generować powtarzalny dochód z premii opcyjnych.

    To nie jedyny sposób na wykorzystanie opcji do uzyskania ekspozycji na ETF-y z USA. Alternatywą może być zakup długoterminowych opcji call typu LEAP, jeśli zakładasz wzrost wartości danego ETF-a w horyzoncie kilkumiesięcznym lub kilkuletnim. Można też generować dodatkowy dochód, sprzedając opcje put out-of-the-money, czyli takie, których cena wykonania jest niższa niż bieżąca cena ETF-a, co wiąże się z mniejszym ryzykiem przy zachowaniu potencjału zysku z premii.

    Bardziej zaawansowani inwestorzy mogą sięgnąć po tzw. pozycje syntetyczne, które pozwalają odwzorować zachowanie fizycznej pozycji w ETF-ie bez jego faktycznego zakupu, często przy niższym zaangażowaniu kapitału. Wkrótce napiszę o tym artykuł.

    Podsumowanie

    ETF-y z USA dają dostęp do strategii i funduszy, które często są niedostępne w Europie – i to z niższymi opłatami, większą płynnością i lepszym trackingiem. Jeśli mieszkasz w Polsce lub innym kraju Unii Europejskiej, nie musisz rezygnować z inwestowania w najlepsze ETF-y z USA.

    Przepisy są nieprzyjazne, ale nie oznacza to, że jesteś bez szans. Opcje dają ci potężne narzędzie, które – przy odpowiedniej wiedzy i zarządzaniu ryzykiem – pozwala nie tylko obejść ograniczenia, ale i zbudować bardziej efektywny i dochodowy portfel. W kolejnych artykułach pokażę, jak efektywniej możesz zarządzać takimi pozycjami.